Jaśminowa Rewolucja

14 stycznia 2011 roku to w Tunezji bardzo szczególny dzień, który od tamtej pory jest co roku celebrowany przez Tunezyjczyków. Dzień ten to dzień w którym kraj oraz stanowisko opuścił ówczesny, długoletni prezydent Zine El Abidine Ben Ali.
Nie byłoby jednak tego dnia bez zdarzenia sprzed miesiąca i późniejszych protestów. 17 grudnia 2010 roku pewien Tunezyjczyk – Mohamed Bouazizi mieszkający w Sidi Bou Zid (w centralnej części Tunezji) dokonał samobójstwa podpalając się.
Przyczyny
Tunezja od ponad dwóch dekad znajdowała się pod panowaniem dyktatury Zina Al-Abidine Ben Ali. Rządy Ben Alego charakteryzowały się z jednej strony wzrostem gospodarczym, na tle innych państw Maghrebu Tunezja osiągnęła najwyższy poziom rozwoju gospodarczego, z najwyższym dochodem PKB na jednego mieszkańca. Aż 80% społeczeństwa stanowiła klasa średnia, poniżej progu ubóstwa żyło tylko 6% mieszkańców. Z drugiej strony było duże bezrobocie wśród młodego pokolenia Tunezyjczyków, inwestowano na wybrzeżu kraju w turystykę i infrastrukturę, marginalizując zachodnią, środkową i południową część kraju. I to właśnie był największy powód rewolucji. Podczas panowania Ben Alego istniała bardzo duża korupcja, za łapówkę łatwo było uniknąć mandatu, dostać pracę, zdobyć stypendium czy załatwić szybko sprawy urzędowe. Z korupcją nierozerwalnie był związany nepotyzm za czasów rządów Ben Alego. Dużą rolę odegrała tu druga żona prezydenta Laila Trabelsi, dzięki której cała jej dalsza i bliższa rodzina przejęła kontrole nad praktycznie wszystkimi gałęziami gospodarki, począwszy od technologii informacyjnych i sektora bankowego, poprzez produkcję przemysłową, transport, na rolnictwie czy przetwórstwie żywności skończywszy. Brak wolności słowa był kolejną z przyczyn wybuchu rewolucji w Tunezji. Opozycjoniści, dziennikarze, aktywiści praw człowieka często trafiali do tunezyjskich więzień. Największymi represjami spotykali się islamiści, którym stawiano zarzuty terroryzmu. Jednym z nich był Ghannouchi obecny prezes partii i islamistycznej Ennahda i marszałek Zgromadzenia Ludu, który przez cały okres rządów byłego prezydenta spędził albo w więzieniu bądź na wygnaniu za granicą. Prezydent wraz z rządem kontrolował państwowe media a i media społecznościowe próbował zablokować. Przez jakiś czas YouTube na terenie Tunezji nie działał.
Dużą rolę odegrały w rewolucji media społecznościowe takie jak Twitter lub Facebook. Ponieważ dziennikarze nie mogli wykonywać należycie swojej pracy, to ludzie przekazywali informacje, ostrzegali, umawiali się na zgromadzenia w portalach społecznościowych.
17 grudnia 2010 roku
17 grudnia 2010 roku jak co dzień mieszkaniec Sidi Bou Zid, stolicy gubernatorstwa o tej samej nazwie w środkowej części Tunezji – Mohamed Bouazizi udał się na miejski souk, gdzie sprzedawał nielegalnie warzywa i owoce. Tego dnia policja zarekwirowała cały jego towar wraz z wagą, publicznie go obraziła a jedna z policjantek – Faida Hamdi uderzyła w twarz. Mohamed był jedynym żywicielem rodziny, bez możliwości znalezienia pracy zapewniającej godne życie, bez możliwości zatrudnienia w wojsku o które się ubiegał, jedynym źródłem utrzymania jego i jego rodziny była praca na souku skutecznie i notorycznie utrudniana przez policję. Po tym zdarzeniu Bouazizi udał się do urzędu by złożyć skargę, jednak żaden z urzędników nie chciał go wysłuchać zasłaniając się innymi obowiązkami służbowymi. Poniżony, wykończony i załamany Mohamed poszedł po kanister z benzyną, wrócił na plac przed urzędem, oblał się benzyną i w akcie rozpaczy podpalił. Zanim ugaszono ogień, poparzenia objęły 90% jego ciała. Przewieziono go do specjalistycznego szpitala w Ben Arous. Samospalenie Mohameda było iskrą, która wskrzesiła rewolucję, nie tylko w Tunezji ale na cały świat arabski w mniej lub większym stopniu.
Niektórzy historycy uważają, że „prawdziwa” arabska wiosna zaczęła się wcześniej: wiosną 2007 r. w Jemenie, kiedy oficerowie z południa kraju przymusowo wysłani na wcześniejszą emeryturę zaczęli protestować przeciwko dyskryminacji, a do ich demonstracji przyłączyli się wkrótce bezrobotni młodzi ludzie, lub też 9 października 2010 r. protestami Saharawi na Saharze Zachodniej w Gdeim Izik 12 km od Laâyoune, brutalnie rozpędzonymi przez marokańską policję.
Droga do obalenia prezydenta
Jeszcze tego samego dnia – w piątek, 17 grudnia 2010 roku, kilka godzin po samospaleniu Boazizi ludzie zaczęli protestować w Sidi Bou Zid, głównie rodzina Mohameda i kupcy którzy dobrze go znali. Już kolejnego dnia wieczorem kilkaset osób zebrało się w mieście aby po raz kolejny protestować. Ludzie wybijali szyby w witrynach sklepowych i niszczyli samochody, na co policja zareagowała gazem łzawiącym oraz aresztowaniami wielu osób. Kolejnego dnia do miasta przybyły setki dodatkowych sił bezpieczeństwa. W następnych dniach grudnia do protestów dołączyły kolejne pobliskie miasta do protestów – Kairouane, Gafsa, Sfax, Meknassy, Regueb. Napięcia wzrosły 22 grudnia, kiedy inny młody człowiek wspiął się na słup elektryczny i poraził się prądem na kablach, mówiąc, że ma dość bezrobocia. 24 grudnia w miejscowości Bouzine zginął podczas protestów nastolatek Mohamed Ammari zastrzelony przez policjantów. Dzień wcześniej minister rozwoju w samym Sidi Bou Zid ogłosił obietnicę programu zatrudnienia na 10 mln, jednak to nie powstrzymało dalszych protestów. Rząd Tunezji oskarżył swoich przeciwników o manipulowanie starciami policji z młodymi ludźmi w Sidi Bouzid w celu zdyskredytowania władz, w taki sposób tłumaczył na początku protesty. Po tygodniu zamieszek, które rozprzestrzeniły się już na inne miasta, prezydent ostrzegł, że protestujący zostaną ukarani, jeśli zamieszki będą kontynuowane w kraju. 26 grudnia do protestów dołączyły inne miasta Sousse, Mahdia, Bizerte czy Ben Guardane. Dzień później w stolicy zorganizowano protest wspierający prostujących z Sidi Bou Zid, pod siedzibą UGTT. Rosnąca fala protestów skłoniła prezydenta Ben Ali do odwiedzin w szpitalu Mohameda Bouazizi 28 grudnia. W końcu w sylwestra 2010 w kilku miastach na Djerbie, w stolicy i innych miastach na ulice wyszło setki tysięcy ludzi, którzy domagali się poszanowania praw człowieka, wśród protestujących bili również prawnicy. Policja tłumiła prosty używając przemocy – brutalnie bijąc uczestników lub aresztując ich. 4 stycznia zmarł Bouazizi w szpitalu, nigdy nie odzyskawszy przytomności. W kolejnych dniach protesty nie ustawały, dołączały do nich kolejne grupy zawodowe a brutalność policji rosła – strzelano do demonstrantów ostrą amunicją. W Kairouane, Regueb i Sidi Ali Ben Aoun zginało aż 20 osób. Nasiliły się również aresztowania wśród aktywistów – jednym z głośnych aresztowań było zamknięcie popularnego w tamtym czasie rapera El General. W ostatnich dniach sprawowania urzędu prezydenta Ben Ali zmienił retorykę. Zmieniał ministrów, zapowiedział wypuszczenie wszystkich aresztowanych protestujących, jednak to nie pomogło w ugaszeniu protestów. 14 stycznia prezydent wprowadził stan wyjątkowy i zapowiedział, że nie weźmie już udziału w kolejnych wyborach. Popołudniu jednak uciekł wraz z najbliższą rodziną z kraju i osiadł w Jeddah w Arabii Saudyjskiej, gdzie mieszkał aż do swojej śmierci w 2019 roku. Po opuszczeniu kraju przez Ben Alego protesty nie ucichły gdyż władzę obieli współpracownicy byłego prezydenta, czego mieszkańcy Tunezji nie chcieli.

10 lat po rewolucji
10 lat po rewolucji większość postulatów nadal jest aktualna. Główne kamienie milowe, takie jak dialog narodowy z 2013 r., przyjęcie nowej konstytucji z 2014 r., pierwsza demokratyczna zmiana władzy, przesłuchania w sprawie sprawiedliwości okresu przejściowego, postępowe przepisy dotyczące kobiet oraz powtarzające się blokowanie ustawy, która zapewniłaby bezkarność siłom bezpieczeństwa, pokazują jak zmieniła się Tunezja w kluczowych sprawach. Jednak Tunezyjczycy dopiero uczą się demokracji, korzystania z praw wyborczych, postaw obywatelskich czy wolności słowa. Z drugiej strony gospodarczo nic się nie zmieniło a właściwie jest jeszcze gorzej. Zadłużenie zagraniczne wzrosło z 40% do 90%, nieformalny sektor gospodarki umocnił się, państwo traci wpływy z podatków. Nadal szerzy się korupcja, wyniszczająca biurokracja i ramy prawne , które hamuje przedsiębiorczość, dostęp do kredytów, a konkurencja krajowa pozostaje w pełni zakorzeniona. Sieci patronatów zostały rozszerzone przez uprzywilejowane elity, przed młodymi brak perspektyw, wciąż występują podziały na wybrzeże i interior, który wciąż jest marginalizowany, brak też kluczowych inwestycji i reform gospodarczych. Ekstremizm, zwłaszcza efekt uboczny chaosu politycznego w sąsiedniej Libii, pozostaje zagrożeniem. Władze sobie radzą ale nie wystarczająco i państwo traci na arenie międzynarodowej jako bezpieczny kraj.
Artykuł powstał na podstawie: A. Honwana, Youth and Revolution in Tunisia, https://www.aljazeera.com/gallery/2015/12/17/tunisian-revolution-11, http://kapitalis.com/tunisie/2021/01/13/dix-ans-apres-la-tunisie-au-bord-de-la-faillite/