Post w ramadanie nie muzułmanki
Może Was zaskoczę ale kilka lat temu na początku wspólnego życia z mężem, kiedy dopiero zaczęłam mieszkać w Tunezji pościłam w ramadanie.
Jeśli oczekujecie, że zaraz Wam opowiem jak mąż lub jego rodzina zmusili mnie do postu to Was bardzo rozczaruje. Z nikim nie poruszałam tego tematu, sama podjęłam taką decyzję, chociaż można powiedzieć, że samo tak jakoś wyszło bo nawet specjalnie wcześniej o tym nie myślałam. Mieszkaliśmy z teściami i zawsze ktoś był w domu, a chociaż wiem, że nie stanowiłoby to dla nich problemu gdybym np. napiła się przy kimkolwiek to ja źle bym się z tym czuła.
Był rok 2017, ramadan wypadał na przełomie maja i czerwca, czas kiedy nie ma jeszcze strasznych upałów w Tunezji ale z racji położenia geograficznego miasta w którym mieszkałam już w tych miesiącach w dzień było bardzo gorąco, czasami dochodziło w południe do 50*. Ciężkie warunki, prawda? Ale ludzie tam od lat jakoś poszczą i ja również dałam radę. Plusem jest to, że czas postu jest trochę krótszy niż ten w Polsce.
Kiedy w czasie ramadanu po raz pierwszy robiliśmy zakupy w supermarkecie byłam bardzo zaskoczona, że w sklepie są takie okropne tłumy a na wielu półkach brak było asortymentu. Innym razem byliśmy razem na souku (bazarze) i tylko tam spotkałam się, że 2,3 stoiska były odświetnie przyozdobione lampkami. A ludzi było tak dużo, że nie dało się czasami przejść mimo, iż było późne popołudnie. Wyczuwałam inną atmosferę na mieście, niby spokojniej, chociaż ludzi było sporo.
Pamiętam jak pierwszego dnia ramadanu było okropnie gorąco. Ten dzień postu to był koszmar. Popołudniu byłam bardzo spragniona, bez jedzenia mogłabym się obejść – ja i tak w upalne dni mało jem – ale to wszystko spowodowało, że byłam wyczerpana – zamiast pomóc teściowej w przygotowaniach do wieczerzy, poszłam spać i spałam prawie do samego iftaru. Nikt z domowników nie miał do mnie pretensji, każdy rozumiał, że jest to dla mnie ciężkie i w zasadzie ja nie muszę, robię to dla nich… Nie wiem czemu trochę się bałam pierwszego wspólnego iftaru ale z drugiej strony nie mogłam się doczekać. Zasiedliśmy do stołu, przy włączonym telewizorze i oczekiwaliśmy na wezwanie na modlitwę Maghreb. Teść oraz teściowa najpierw poszli się pomodlić, każdy w innym pomieszczeniu ale wiem, że wielu ludzi w tym czasie udawało się na modlitwę do meczetu. Kolację zaczynaliśmy od wypicia szklanki wody. Uwierzcie, minęło kilka lat a ja nadal pamiętam jaką ulgę poczułam gdy mogłam w końcu napić się wody.
Kolejne dni były zdecydowanie łatwiejsze… Chociaż w pierwszych dniach szczerze wątpiłam, że wytrwam cały miesiąc to jednak mi się udało i moja motywacja zmieniła się – w drugiej połowie ramadanu pościłam dla siebie, chciałam udowodnić sobie, że wytrwam, że nie jest to coś strasznego. W chwilach zwątpienia mówiłam sobie, że w wielu miejscach na ziemi ludzie mają gorzej… “Poszczą” bo muszą, bo nie mają pieniędzy na jedzenie, bo mają utrudniony dostęp do bieżącej wody albo jakiejkolwiek wody. I jakim prawem mogę ja narzekać.
Przygotowaniem iftaru głównie zajmowała się teściowa ale zawsze ktoś jej w tym pomagał: ja, teść, brat męża. Dań na kolacji było kilka – najczęściej na pierwsze danie zupa, potem kuskus, brik, tajine, ryby albo jakieś inne mięso, sałatki począwszy od mechwiya – oczywiście nie wszystko na raz, codziennie było co innego. Zawsze na podwieczorek jakiś deser, najczęściej zlebya, mkharek lub wethnin il 9adhi albo jakieś owoce. Czasami dołączali do nas ktoś z dalszej rodziny – nie zawsze było mi to na rękę bo nie wszystkich wtedy znałam. Po wieczerzy mój mąż musiał wrócić do pracy, często szłam z nim a czasami zostawałam i oglądałam telewizję z resztą rodziny.
W czasie ramadanu rzadko wychodziliśmy ze względu na pracę męża ale czasami udawało nam się wyjść wieczorem po iftarze na miasto na godzinę czy dwie. Wtedy to było zupełnie inne miasto niż to w dzień. We wszystkich kawiarniach, lodziarniach pełno ludzi, wszystkie sklepy otwarte – nawet jubilerzy, oprócz supermarketów. Taxi jeździły wte i z powrotem, pełno ludzi na ulicach. Byłam totalnie zaskoczona kiedy jeszcze po północy widywałam rodziny z małymi dziećmi, które przechodziły koło naszego domu. W pewnych miejscach dało się zauważyć duże skupiska młodych mężczyzn siedzących i plotkujących. Wtedy to na własne oczy widziałam jak ludzie w środku miasta o północy rozgrywali sobie walki baranów.
U nas w domu do suhuru jakoś specjalnie się nie przygotowywano jak do iftaru, najczęściej jedliśmy to co zostało z wieczerzy oraz jakiś jogurt i owoc. Ja czasami wcale go nie jadłam ale nie zauważyłam różnicy pod względem jak czułam się następnego dnia.
Po około 2 tygodniach przestawiliśmy się z mężem na tryb nocny z powodu jego pracy. Przez to sama zaczęłam mieć duży problem ze snem, zasypiałam czasami koło 5, 6 a zdarzało się, że i o 7 rano potrafiłam dopiero zasnąć. Potem znowu miałam problem żeby wstać i tak przesypiałam większą część dnia budząc się koło 15. Źle się z tym czułam.
Cały ten miesiąc to było dla mnie ciekawe doznanie, doświadczenie. Nie pierwszy raz spędzałam ramadan w Tunezji, jednak nigdy wcześniej z rodziną i tak daleko od strefy turystycznej, gdzie nie wyczuwa się specjalnie tego klimatu. Z perspektywy czasu cieszę się, że spróbowałam i mi się udało. Często się słyszy, że w krajach muzułmańskich ludzie po ramadanie zamiast schudnąć to grubną. Szczerze nie wiem jak, po całodziennym poście w upale nie byłam zdolna aby się napychać jedzeniem a bardziej wodą. Więc w moim przypadku delikatnie schudłam.
Na koniec jeszcze tak wspomnę. To są tylko moje wspomnienia. Nie oznacza to, iż tak trzeba robić. Jeżeli spędzacie czas w ramadanie w kraju muzułmańskim albo macie w rodzinie muzułmanina nie oznacza to, iż Wy musicie się do tej osoby dostosować i pościć. Róbcie wszystko zgodnie ze swoim sumieniem i zdaniem. Nie dajcie się przekonać np partnerowi, że skoro on pości to Ty też musisz chociaż nie jesteś muzułmanką. Po powrocie do Polski nigdy więcej nie zdecydowałam się na post w ramadanie. Jeżeli mąż pościł to najczęściej nie jadłam przy nim. Ale w 2020 roku ze względu na ciążę jadłam przy nim i uwierzcie mąż nie miał z tym problemu.